Historia

Awatar użytkownika
miko
Wielki Pan Hordy
Wielki Pan Hordy
Posty: 577
Ulubiona rasa: Horda
Lokalizacja: Kor
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: miko » pn, 12 lip 2010, 23:15

Kości zostały rzucone- Juliusz Cezar

Wieża magów w Feogrim niczym nie wyróżniała się od innych wież. Zbudowana na kształt okręgu, dumnie wpijała się alabastrowym szczytem w niebo.
Ściany były wykonane z jadeitu co dawało olśniewające wrażenie na wszelkich przybyszach jak i tubylcach. Budowla była niedostępna dla zwykłych
śmiertelników. Dwóch magów zwanych bezsennymi podtrzymywało swoje funkcje życiowe magicznie dzięki czemu nie potrzebowali snu ani
jedzienia. Wewnątrz budowli wiły się na obrzeżach kręte schody które nakłaniały gości wieży do długich i mozolnych wędrówek. Parter wykonany był z marmuru, była to siedziba adeptów magii, ich kwatery, tutaj poczyniali pierwsze kroki w dziedzinach magii. Znajdowała się tu jadalnia, bilioteka, oraz sala magiczna gdzie nauczyciele wykładali o podstawach magii. Drugie piętro bylo przeznaczone do magicznych usług porozumienia, wszelkie wiadomości mający pilny priorytet przechodziły bowiem przez ręce magów którzy kazali sobie słono płacić za owe "przysługi". Znajdowała się tu lecznica, pomieszczenie teleportacyjne, oraz laoratorium, gildia bowiem zarabiała również rozprowadzając mikstury wszelkiej maści. Trzecie piętro było przeznaczone wyłącznie dla magów wyższego stopnia, Ci bowiem tylko mogli przekroczyć rozpostartą tam barierę. Znajdowała się tu główna biblioteka, sala ćwiczeniowa obłożona potężnymi zaklęciami aby nadawała się do używania potężnych czarów,oraz ebonitowe komnaty niektórych czarodziejów. Pietra czwarte i piąte stanowiły wyłącznie prywatne komnaty magów najwyższych stopni.
Elf Tiglif nie miał jednak czasu rozkoszować się urokami wieży, wiedział bowiem iż jeśli ta wiadomość nie dotrze przed zachodem słońca do pałacu królewskiego on straci głowę. Bezsenni przepuścili wskazując na miejscu drugie piętro, pognał co sił w nogach.
Ujrzał przed sobą kryształowy wystrój wnętrza, kryształowe dzbany, żyrandole wszystko. Otworzył usta ze zdziwienia, trwałoby pewnie całą wieczność gdyby nie adept który był ubrany w złotą szatę z brązowym pasem. Twarz miał łagodną, gdyby nie żył tu wystarczająco długo nie wiedziałby że takich osobników wysyła się do takich zadań aby wywarli zaufanie i pozytywizm bijący z wieży. Opamiętał się, wyprostował się spojrzał na niego spod oka jakby chciał go przestraszyć. Adeptowi nie drgnęła nawet powieka.
-Do wydziału teleportacyjnej poczty.-Chrząknął akcentując pilność swojej sprawy.
Takie zachowanie nie było niczym szczególnym, ludzie na terenie lunarion od niepamiętnych czasów próbowali wyżywać się na magach którzy mieli faktyczną władzę w lunarion. Ludność mogła im jedynie rozkazywać w sektorze ich usług, choć i tak oni brali za to ogromne pieniądze.
Weszli do małego pokoju w którym znajdował się otwarty portal z napisem centrala, obok stał portal z napisem dwór królewski, ten drugi interesował go najbardziej, czy można tam przemieścić ludzi czy tylko listy. Rozmyślanie przerwał mu dozorca siedzący na krześle przy biurku znajdującym się w centrum poczty. Był on obrzydliwie masywny, na twarzy miał szramy i odparzenia, z pewnościa przetrwał wiele bitew a teraz odpoczywa, długi szpiczasty nos, szpiczaste uszy, opaska na lewym oku, prawe było nie do identyfikacji, mieniło się tęczą barw odziany w szarą skromną szatę zagrzmiał potężnym basem.
-Dokąd?
- Na dwór królewski.
-To będzie 50 koron.-Wyjął z pokaźnej sakiewki sumę zażądaną i odwrócił się na pięcie. Mag jednak nie wrzucił koperty do portalu, gdy Tiglif wyszedł zaczął czytać.

Najjaśniejszy Lunarionie.
Sytuacja na kontynencie powoli zaczyna się wymykać spod kontroli naszym sprzymierzeńcom. Mroczni krasnale nie panują nad rubieżami Daros, nie są w stanie stłumić zamętu w Kor, do tego jeszcze partyzantka leśnych elfów paraliżuje szlaki handlowe Silvermyr i jeszcze Zakony Rycerskie rozpoczynają wojny o wiarę. Powinniśmy wysłać na kontynent spory kontyngent wojska aby pomóc sprzymierzeńcom i utrzymać korzystny dla nas stan.
Notatke wysyłam listem magicznym.
Niech żyje król.

Na pocztę wszedł drugi mężczyzna, też mag, wyglądał na znajomego po fachu.
-Masz to Rognan?
-A jakże, przekaż diukowi że dziś w nocy konferencja kinetyczna z mojej prywatnej komnaty, niech nastawi czujniki.
- Rozumiem a co z nim?- Wskazał ręką na Tiglifa który beztroskim krokiem opuszczał wieżę.
-A z nim... nic szczególnego- pstryknął palcami.

Tiglif zakręcił się, zasłabł, czuł jak ziemia ulatuje mu spod nóg. Zakłuło go w sercu poczuł ból w okolicy żołądka. Nie mógł tego wytrzymać, zatoczył się i położył na ziemi zwijając w kłębek, krew wyciekła mu uszami, doznał wstrząsu mózgu.

-Biedny szlachcina, hahaha- Rognan parsknął i wrócił do pracy, takie było epitafium dla Tiglifa el Markezo don Gruzion, nadwornego informatora i szefa królewskiego wywiadu.


Ps1. Wojtku ja to wszystko sam napisałem :P po prostu o wklejenie pierwszego poprosiłem dantego, ale mamy zamiar razem to być może stwarzać.
Ps2. Jest to styl Sapkowskiego uproszczony, wszystko jest na razie w powieściowym bałaganie ale tak ma być, trochę wiedzy tu trochę tam...
Ps3. To nie jest Tve i niestety ciężej napisać takie coś, codzienne prace odpadają.
Ps4. Brutalność to cecha nieobca powieściom nie dla dzieci, a imiona nie mogę wziąć takich żeby każdemu dogodzić.
Wielki Pan Ogromnej Hordy Miko Władca północnego Kor syn Protazego i Anemegii Główny Szaman zarządca piwnicy- Wielki Pan Hordy! Nadchodzą ponure dni pożogi i zatracenia...

Awatar użytkownika
Pielagoroth
Rycerz Zagłady
Rycerz Zagłady
Posty: 1741
Ulubiona rasa: Nieumarli
Lokalizacja: Bytom
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: Pielagoroth » wt, 13 lip 2010, 12:31

Ta cała historia zaczyna się rozkręcać i są już widoczne jakieś związki pomiędzy tym wszystkim. Robi się coraz ciekawiej. Mam nadzieję Miko, że nie wyjedziesz nagle na wakacje i przestaniesz pisać miesiąc :p Tylko żeby nie zabrakło czegoś o Nieumarłych :>
Czyżby? A jednak. ®

Awatar użytkownika
miko
Wielki Pan Hordy
Wielki Pan Hordy
Posty: 577
Ulubiona rasa: Horda
Lokalizacja: Kor
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: miko » czw, 15 lip 2010, 14:42

Królowa Arielle- Pani Leśnych Elfów na przełomie nowej ery. Zwana także mistrzynią walki partyzanckiej. Poprowadziła leśne Elfy do porażki po serii kilku spektakularnych zwycięstw. Zginęła podczas bitwy. Znana jako Arielle Srebrne pióro.- encyklopedia małolata. Wydanie poprawione VII.

-Tato! Opowiedz nam bajkę o wspaniałej królowej Arielle!-Jasnowłosa dziewczyna szybko doskoczyła do ojca, objęła go i rzuciła błagalne spojrzenie. W tym czasie reszta dzieci już wróciła do domu i zaczęła zasiadać w podkowę.
- Dobrze już dobrze... dziś będzie o Arielle i jej wspaniałych czynach.-Uciszył tumult dzieci panujący po radosnej nowinie.
-Dawno dawno temu... w odległym Silvermyr panował zły władca run z Khazdul. Potworny to był władca oj potworny, swych poddanych, elfów trzymał mocno pod żelaznym obcasem. Elfy znosiły tę dolę powoli godząc się z własnym losem. Jednakże... nie wszyscy, pierwszy wystąpił Nimbold Złote Pióro ze swoją gwardią. Nie trzeba było długo czekać na dalszy rozwój wypadków. Za broń chwycił lud prosty i większość szlachty. Wśród nich również Arielle drogie dzieci. A więc powstanie coraz szybciej nabierało impetu i zmuszało do odwrotu wojska władcy run. Nie był on jednak bezsilny, na ulicę wprowadził on potężne machiny zagłady wypierając z nich elfy. Sytuacja była tragiczna. Przeciwnik był wszędzie a ich jedynym schronieniem stały się święte lasy Silvermyr...
******************************
-Arielle do cholery szybciej! Pogoń depcze nam po piętach już tu są!- krzyknął czarnowłosy elf o gładkiej cerze, prostym nosie i spiczastych uszach, jego surowy zielony wzrok udowadniał że nie żartował. Na głowie mam miał piękną czapkę z wbitym w rondo złotym piórem.
- Pędzę Nimbold. Zaraz zajeżdżę mojego konia do cna! - odpowiedziała jasnowłosa elfka. Jej oczy błyszczały złotem i niebieskim odcieniem szpiczasty nos i uszy twarz poorana była bliznami- jedna przechodziła przez policzek, druga równo przez środek oka mimo tego zachowała ona cerę kobiety.
Konie prychały, trakt wypełnił się elfimi oddziałami uciekającymi przed pogonią która powoli wlewała się na drogę.
- Pułapka, niech to szlag trafi, w las elfy w las! - Krzyknął Nimbold, z drugiej strony traktu faktycznie też nadchodziły pułki krasnoludów.
Konie zapuściły głębokiego susa do lasu znikając z zasiegu krasnoludów. Te choć były nieobeznane w tych lasach nawet nie zamierzały podchodzić do zarośli.
Nimbold nie miał szczęścia. Bełt z kuszy trafił go na wylot i zwalił z kulbaka. Upadł, zawył nieludzko. W jego oczach zapłonął święty ogień. Żądza mordu. Albo ja albo oni.
- Nasz pan chce go żywego! - zaryczał głos zza armii.
Nimbold powstał powoli złapał za łuk, ramię nie bolało, ból tłumiła chęć zemsty. Spokojnie wypiął cięciwę i wycelował w najbliższego. Prosto między oczy. Jego hebanowy łuk nie chybiał. I tym razem nie zawiódł. Puścił spokojnie grot. Krasnolud odwalił się do tyłu. Runął w ziemię, umarł w locie. Siwowłosy krasnolud tylko wzbił kurz.
Nimbold dalej stał niewzruszony z napiętą cięciwą do następnego strzału. Nie musiał czekać długo. Jakiś młodzik chcąc wykazać swoje umiejętności wyjął topór chcąc zniknąć za jego plecami. Nie zniknął. Nimbold nawet nie celował po prostu skierował łuk w jego stronę. Młodzik padł pod chmurą kurzu.
-Pojedynczo nas sukinsyn powystrzela! Razem na niego chodźcie! - wyszło ich trzech, szli zwartą kupą.
Nimbold wyjął z kołczanu trzy strzały, obrocił łuk w poziomie napinając trzy strzały równocześnie. Zasyczało, potem znajomy już huk i trzask, padanie trupów na tumany kurzu. A on stał. Stał w bezruchu w swym złotym stroju, dumnie upstrzonym orderami.
"Jam jest Nimbold złote pióro, królewski wychowanek, obrońca ludu. Żywcem mnie nie wezmą!"
Po raz kolejny trafił bezbłędnie. Krasnoludy ze zgrozą patrzyły jak kolejni z ich kompanów giną, szybką i beznadziejną śmiercią. Ale strzały nie były zaczarowane, nie pojawiały się magicznie. Nimbold sięgnął do pustego kołczanu ze strachem. Pierwszy raz poczuł strach. Krasnoludy się ośmieliły obchodzą go w koło i krążąc wokół niego.
Ich topory lśniły w słońcu. O ile ich topory lśniły, tak jego miecz oślepiał. Zaczął nim zręcznie młynkować obracając się w rytm krasnoludów. Dostrzegł pierwszy doskok. Zareagował potężnym ciosem w tętnicę. Krew siknęła na kompanów. Drugie bezbłędnie sparował i wbił nieszczęśnikowi klingę w żołądek. Jednak teraz była kolej na niego. Rana w ramieniu boleśnie dała o sobie znać krwawiąc ze wszystkich sił. Odbierając wszystkie siły jemu. Zemdlał.
**************************************
-Więc drogie dzieci - kontynuował ojciec- w obliczu takiej tragedii jaką była śmierć Nimbolda. Elfy były zmuszone wybrać nowego władcę. Idealną kandydatką była właśnie Arielle. Potem zasłynęła ona w wielkich krwawych bataliach pod Glouri, Fetra oraz Brint. Była ona potężną władczynią, o wysokich umiejętnościach. Jej walki o wolność zasłynęły w całej Etherii.
- A co z Nimboldem tatku? Przecież nie zniknął tak bez słowa?
- Nie wiem córeczko... chyba nikt nie zna jego dalszych losów...
****************************************
Obudził się w ciemnej ponurej celi. Rozejrzał się spokojnie. Nie było nawet okna które wpuszczałoby świeże powietrze Silvermyr. Było kamienne łóżko, krzesło i stół. Na ramieniu zobaczył opatrunek. Westchnął. Zrezygnowany usiadł na krześle. Nigdzie nie mógł znaleźć swego łuku i miecza. Magia też nie znajdowała zastosowania. Usłyszał tupot. Tęgi krasnolud o czarnych włosach pojawił się przed nim. Nie spieszył sie do rozmowy, obejrzał go dokładnie, od góry do dołu, chciał się zaśmiać. Powstrzymal się. Elf spokojnie podszedł do krat, chwycił za nie i przeszył swym wzrokiem krasnoluda. Zabolało go to. " Przeklęty pies, nie dość że w budzie to jeszcze kąsa". Nie wytrzymał. Wziął chustę i wytarł swoją spokojną twarz, gruby nos, małe uszy, poszramioną twarz.
- Słuchaj pieseczku- znów uczuł ból jego wzroku- Nie próbuj ze mną tych sztuczek. Ja znam jedną. Lepszą . Wiesz jak się nazywa?
Nie uznał za potrzebne odpowiadać na to pytanie.
- Słuchaj mnie uważnie. Jutro zawiśniesz za zdradę stanu. Czy wyrażam się jasno? Jesteś nikim. Twoje Cerenty choć są rozbite po całych Silvermyr pojedynczo nic nie znaczą. A my je tak będziemy wyłapywać. Po kolei. Jeden po drugim. Rozumiemy się?
I tego nie uznawał za celowe odpowiedzieć.
- Widzisz jaka miła i kulturalna rozmowa? Ciesz się życiem, jutro stryczem. - ucieszył się z własnego rymu- no to do jutra hahaha.
*********************************************
-Tatku a co na to Arielle? Przecież nie mogli go tak zostawić...
- Mogli. -westchnął ojciec żałując że rozpoczął poważniejszą rozmowę. Mogli córeczko. Takie było prawo... ale przemilczał to.- Myśleli że umarł.
*********************************************
-Arielle, Nimbolda nie ma. - kruczowłosy elf spokojnie wszedł do jej namiotu i zaczął się bawić jej włosami.
- Z pewnością zginął podczas ucieczki od jakiegoś bełtu... może to nawet i lepiej. - Elf przestał się bawić.
- Jak to. Arielle co ty kombinujesz? - nie ukrywał ciekawości powoli gładząc jej ramiona.
- Przecież wiesz kotku... skoro nie ma Nimbolda kto jest największa pretendentką na królową Elfów - zanurzył się w jej złotych oczach.
- Zatem niech żyje królowa Arielle. Choć moją królową byłaś już od dawna... - zaczął ją całować namiętnie.
*********************************************
Zbudził się w ciemnej celi. Ostatni dzień pomyślał. Strażnik wniósł mu jedzenie, kilka kromek chleba, szklankę wody. Zjadł w dumaniu. Powoli spokojnie wstał słysząc kroki strażników. Było ich pięciu. Jednego pamiętał. Odsunął się od krat, wiedział że opór nic nie da. Strażnicy uchylili kraty, wchodzili jeden po drugim. Ręce zamknął za plecami dając się zamknąć w kajdany. Następnie usiadł na krześle wystawiając złączone nogi. Te również spętano łańcuchem.
-Ha dobry piesek nie warczy już? To dobrze. - zaśmiał się szyderczo. Wytarł chusteczką twarz. Dla elfa było to wystarczające. Łańcuchem zdzielił go po szyi i sprawnym ruchem zadusił. Patrzył jak się krztusi i umiera. Strażnicy stali jak wryci.
- Teraz mogę umrzeć. -spojrzał spokojnie. W oczach nie było już życia, pożegnał się z nim dawno.
Poprowadzili go na usłany marmurem plac.
Powietrze było ciężkie.
************************************************
-Hej Fikreit długo jeszcze mamy czekać na to piwo? - ochrypły głos zadudnił w powietrzu.
-Biegnę Craig, już lecę.- Człowiek lawirował zwinnie między stołami mając na rękach tackę z piwami, które o dziwo stały posłusznie na tacy czekając na wypicie.
- Jak tam nasze poszukiwania tego elfiego przybłędy? - zachrypiał, powoli pociągnął z kufla piwo.
-Bezowocne admirale Craigu... żaden z mieszkańców nie wie gdzie teraz się on znajduje... - ork spokojnie rozpiął swą skórzaną zbroję, położył miecz na krześle obok, wysączył piwo.
-Grakon nie udawaj że ty nic nie wiesz... wy ludzie zawsze macie jakieś wtyki, informatorów...
-Na chwilę obecną nic nie wiem... jednak wkrótce powinien się zjawić mój informator. Karczmarzu poprosimy jeszcze tego cudownego trunku. - Karczmarz ruszył ociężale z dużym dzbanem piwa powoli mijając kolejne stoły.
- Jeśli go nie znajdziemy to polecą głowy. Dobrze o tym wiecie. Jako że teraz mamy prosto do Kor nie chciałbym aby nasza misja skończyła na samym końcu. Nimbold musi zostać odnaleziony!
Karczmarz zasłyszał rozmowę. Jego tłuste brzuszysko zasłaniało towarzyszów. Nie widzieli siebie nawzajem a wtedy karczmarz zaczął zagajać rozmowę.
-Szukacie Nimbolda dziecinki? Duży Jan wie gdzie go znaleźć. Daleko szukać nie trzeba... zaraz go powieszą za te no, czekaj przypomnę sobie. Zdradę stanu.
- Nie ma czasu do stracenia! Fikreit zapłać panu. Siodłać konie! Musimy przerwać to szaleństwo, szykujcie się do bójki z pewnością tanio go nie oddadzą.
Ork złapał za miecz, Craig poprawił miecz na plecach, Grakon i Firkreit przepasali łuki z jesionu, ostatni ork czekał już przed karczmą trzymając konie za uzdy.
Wyszła ich piątka. Potem znani byli jako zwiastuni chaosu.
******************************************************
-Więźnia Nimbolda skazuje się za następujące przewinienia- zdradę stanu, mordowanie królewskich żołnierzy w liczbie blisko określonej jako pięciuset, palenie własności królewskiej oraz nawoływanie do buntu. Jedyna okoliczność łagodząca to stan pochodzenia więźnia. Dlatego sąd ułagodnia karę ze spalenia na stosie do śmierci przez powieszenie. - Ogólna radość przekupionych elfów, skandowanie tłumu ostatni wdech. I dalej pozostaje tylko śmierć.
Wszedł na pierwszy schodek, potem na drugi, czuł że trwa to całą wieczność spojrzał jeszcze raz na tłum i sylwetki konnych powiewające w oddali. Ustał dumnie i prosto. Powróz wetknięto mu na szyję, czuł że to koniec.
-Masz jeszcze coś do powiedzenia zdrajco? -spytał kat przed wybiciem mu pieńka spod nóg.
- On nie. Ja tak - Craig zaskrzypiał pancerzem runicznym i wpadł na podwyższenie. Grakon sprawnym ruchem przebił serce kata nim zdążył wydać wyrok.
Admirał ustał spokojnie przed żołnierzami. Wyjął miecz zza pleców i szybko sparował cios krasnoluda zadając mu śmiertelne uderzenie w okolicy szyi. Drugi rzucił broń i zeskoczył z podestu znikając w tłumie.
-Szybko ładuj go na konia. Elfie wolnyś jest. Ale pojedziesz chwilę z nami bo mamy dużo do pogadania. - Elf bez słowa usiadł na ogiera Craiga zajmując tylne miejsce.
Ruszyli z kopyta, tłum rozstąpił się.
-Gdzie tu najszybciej do bramy Nimbold? - elf wskazał wąską uliczkę. Bez wahania w nią skręcili. Za plecami mieli pogoń, świsnęły strzały.
-Kurwisyństwo, najemna straż elfia. Wiesz gdzie ich zgubić? - Elf wskazał dwie uliczki boczne.- Rozdzielamy się po kolei ich wybijemy, spotkamy się przy bramie. A ty Nimbold nie czas na puszenie się. Przy siodle jest łuk. Weź go i wystrzelaj ich. - elf posłusznie wyjął łuk. Jedna strzała- jeden trup pomyślał bijąc kolejnych najemników.
Dojechali do bramy. Reszta kompanii już na nich czekała. Krwawiące ramię Grakona zainteresowało Craiga.
- Postrzelili Cię?
- Zadrapanie. Drobiazg, ruszajmy przed nami długa droga.
Zaczął padać deszcz.
*************************************************************
-Będę jak piękna Arielle gromić swych wrogów i siać spustoszenie- I przyjaciół... pomyślał ojciec kończąc swą opowieść na bohaterskim upadku Arielle.
Wielki Pan Ogromnej Hordy Miko Władca północnego Kor syn Protazego i Anemegii Główny Szaman zarządca piwnicy- Wielki Pan Hordy! Nadchodzą ponure dni pożogi i zatracenia...

Awatar użytkownika
SwirekPL
Władca Minotaurów
Władca Minotaurów
Posty: 62
Ulubiona rasa: Barbarzyńcy
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: SwirekPL » śr, 28 lip 2010, 23:02

Bardzo podoba mi się opowiesz o Orku Denie, wciągneła mnie niesamowicie :) proszę o więcej takich, a co do miko to nie czytałem jeszcze, ponieważ nie mam czasu chwilowo :P.
"Najlepszą obroną jest atak"

Awatar użytkownika
Wojtku
Lunarion
Lunarion
Posty: 559
Ulubiona rasa: Minotaury (neutral)
Lokalizacja: Małopolska
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: Wojtku » czw, 29 lip 2010, 09:48

Otóż: Jak już Miko tłumaczył, Skip tylko napisał jego pierwszą część na forum, wszystko co tu jest napisane jest autorstwa naszego wspaniałego Dramatopisarza "Miko" :).

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości