Historia

Awatar użytkownika
Skip
Gornak
Gornak
Posty: 131
Ulubiona rasa: Elfy
Lokalizacja: Las Przeznaczenia
Kontakt:

Historia

Post autor: Skip » śr, 16 cze 2010, 22:57

Opis przygód pewnego orka....


Część I:

Obudzenie narodu rzymskiego, trwającego w odrętwieniu przez wiele wieków niewoli, taki będzie plon waszych zwycięstw.

— Napoleon Bonaparte
motywacja dla żołnierzy

Rozdział I

Den przetarł oczy. Powoli podniósł się z łóżka, odrzucił wilczą kołdrę rozejrzał się, wkoło czuć było zapach zgnilizny.
„Pewnie znowu zapomnieli zakopać tego wilka, niech ich szlag”. Nie miał czasu jednak żeby to zakopać. Podniósł szare, stare spodnie zaszywane po wielu bitwach nie były może zbyt ładne ale za to jego jedyna komfortowa para. Ostrożnie wdział stare onuce, rozejrzał się po chałupie, rzucił okiem na czaszkę leżącą na komodzie, stary stos książek które w młodości studiował. Nie było w nich nic ciekawego, chociaż jeden tytuł w młodości przerabiał z ciekawością „Ludzie i smoki”. Księga traktująca o fikcyjnej tolerancji ludzi którzy nie hołdowali teorii współpracy i każdy nieczłowiek był niegodzien współżycia z nimi. Patrząc na stare barczyste tomy przypomniały mu się dawne lata spędzone w centrum Kor gdzie został zmuszony do lekcji wojennych i nauki podstaw szamaństwa- obowiązek okupantów myślał i splunął energicznie na ziemię.
Spróchniałe drzwi zaskrzeczały jakby miały zaraz odpaść. Obejrzał się, w tle stukot, mocne uderzenia, raptowne jęki koboldów zza okna.
-Czego tu chcecie tak z samego ranka?
- Wybacz panie poselstwo z … - Widać nie dane mu było się jeszcze dowiedzieć skąd nadeszło poselstwo. Kobold oberwał podszywanym żelazem butem, upadł zwinął się w kłębek i wyturlał się z chaty.
Weszło ich pięciu. Dwóch wyglądało jak pospolita orkowa gwardia, jednak dwóch pozostałych… to byli ludzie, tak do cholery to są ludzie! Żywi ludzie na ziemiach Kor i śmieją przed nim stać. Na plecach mieli łuki i kołczany, zbroja skórzana nie była spięta zbyt mocno, widać było jej powiewy na wietrze który wlewał się do chaty jako niechciany gość, na przedzie bandy stał duży postawny ork w zbroi z Mithrilu, tak pomyślał takie zbroje noszą tylko weterani wojenni, piękne dzieło, tylko zapaleni w bojach są w stanie takie zdobyć. Chociaż po targach nie brakło ofert podobnych pancerzy choć widać na nich było oznaki zarysowania co było niemożliwe w przypadku Mithrilu.
„Czego oni u licha chcą” Zacisnął zęby rzucił na nich ostre spojrzenie ale po chwili przypominając sobie zasady dyplomacji wyprężył się i swoją agresywną postawę naprawił ośmielającym uśmiechem. Największy Ork podszedł do niego, zaszumiał zbroją zdjął rękawicę i sięgnął ręką do biodra, nieuzbrojony Den nie wiedział czy to jest już jego koniec czy może czegoś jeszcze od niego chcą przed rychłą śmiercią. Postawny weteran wyjął bukłak ostrej gorzałki, wlał sobie porcję do gardła po czym zdawać by się mogło że zacznie mówić, ale nie, nie było ani słowa, schował bukłak wódki i drugą dłonią sięgnął do skromnej sakiewki i wyjął list z pieczęcią. Teraz dopiero przemówił
- Horda Cię wzywa.
Wręczył mu list z pieczęcią północnego Kor w głowie Dena pojawiło się tysiąc myśli o co może chodzić, on sam nie należał do orków szczególnie domyślnych.
- Wybacz Panie ale… można wiedzieć o co chodzi? Przecież to możesz powiedzieć po wejściu do mojej chaty bez pytania?
Jeden z ludzi wyjął miecz, ostrym sprytnym ruchem zamierzał wycelować w Dena, postawny siwowłosy ork dał mu znak. Człowiek odwrócił się, zaklął coś pod nosem i schował miecz cofając się do szeregu.
- Nie mogę powiedzieć i nie pytaj bo następną ceną może być twoje życie. Nie było żadnego spotkania, nie otrzymałeś żadnego listu i nie czujesz potrzeby otrzymania większej ilości informacji czy to jest jasne?
Zaśmiał się rechotem tak okrutnym że niejednego mógł on położyć na łopatki podczas bitwy.
Odwrócił się na pięcie i zmierzał do wyjścia, jego ludzie poszli za nim.
„Miły początek dnia, nie ma co” Założył biały kubrak na barczyste ramiona, zapiął srebrny pas wokół bioder do pustej pochwy włożył miecz. Do drzwi wpadł kolejny kobold.
- Wybacz panie szeregi goblinów domagają się zwiększenia racji żywnościowych.
Spojrzał na niego spod oka, mimo wydarzeń które miały miejsce wciąż miał w sobie dość żyłki aby sprawnie zarządzać ludnością. Koboldowi zdawało się że ryknie na niego i zostanie obrzucony wszystkimi przekleństwami tej ziemi, ale Den zawsze miał spokojną głowę i nie dawał się ponosić emocjom.
- Jak zapracują to będą mieli psia jego mać. Póki co nie życzę sobie aby ktoś mi przeszkadzał czy wyrażam się jasno?
Kobold tylko przytaknął, wiedział że zuchwalstwo jakim byłoby udzielenie odpowiedzi na pytanie od którego odpowiedź nie jest oczekiwana w tym wypadku mogłoby się skończyć jego rychłą śmiercią.
Złamał pieczęć. List miał charakterystyczny zapach, przypominał mu dom, ale nie obecny Kor, tylko wolny Kor wolny od władzy, sam niezależny, chociaż już od niepamiętnych czasów po ziemiach hordy plątały się mroczne krasnoludy i właściwie stało się to już rzeczą naturalną. Nie dał się uwieść wyobraźni. Rozwinął do końca zwitek papieru wbił nóż w jego górę i począł czytać.



Do Dena wodza plemienia Ber Kadim

Witaj Denie już wiele lat upłynęło od czasu gdy Cię widziałem. W akademii zdawałeś się być osobą mężną, silną i niezawisłą. O ile pamiętam ukończyłeś ją z wyróżnieniem…
Jeśli żyjesz czytając ten list to oznacza że byłeś na tyle wstrzemięźliwy aby nie pytać o szczegóły mojego posłańca… i to się ceni. Jednak przejdźmy do rzeczy bez owijania w bawełnę. Jesteś orkiem prawda? Ale musisz wiedzieć że ork to nie tylko nasze zbiorowisko. W obecnej sytuacji w jakiej znajduje się nasza ziemia nie możemy pozwolić abyśmy byli tak rujnowani. Z utęsknieniem patrzę w przeszłość, kiedy nasze dumne plemiona ścierały się ze sobą i sąsiadami, plądrowaliśmy i budowaliśmy Kor pozostawały w szale niszczenia, nikt nie mógł z nami konkurować, a teraz? Nasze ziemie są okupywane, wojny międzyplemienne zakazane, tak być nie może powiadam. TAK BYĆ NIE MOŻE! Dla tego wybrałem ciebie oraz kilku innych wodzów do przeprowadzenia powstania. POWSTANIA HORDY! Wiem że wiele nas dzieli, wiem jak wiele jest między nami zła i zawiści. Spotkajmy się dnia 26 wschodzącego słońca w okolicy wioski Ber Koderog w północnym Kor, tam Ci wyjaśnię wszystko, tam się dowiesz o swoim powołaniu oraz przyszłości. Ja już jestem na to za stary.
Nie szukaj odpowiedzi kim jest nadawca listu… to zbyt niebezpieczne… gdybyś chciał zdradzić dopilnuję abyś zawisł na stryczku ku uciesze własnego plemienia. Pamiętaj co Ci mówiłem i nie zawiedź mnie.
Ku chwale.

Wyjął sztylet z listu i zwinął go staranie chowając do kieszeni. Powoli, zadumany otworzył drzwi chaty, znów uderzył go ten sam odrażający fetor. „Czemu tego nie zakopią do cholery?” Nie znał na to odpowiedzi, ale też sam nie chciał jej poznać, miał ważniejsze rzeczy do sprawunku. Przemierzył uliczkę między chałupami na północ i umiejętnie zniknął w ciemnym zaułku po prawej stronie. „ Fetor pod moja chałupą to nic w porównaniu z tym” Spojrzał na spitego goblina ucztującego spokój ciszy który znalazł w tej uliczce.
Den poszedł kilka kroków i znalazł się przed koszarami, miał dość czasu na rozmyślania, teraz tylko zostało mu działać…

Awatar użytkownika
Skip
Gornak
Gornak
Posty: 131
Ulubiona rasa: Elfy
Lokalizacja: Las Przeznaczenia
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: Skip » śr, 16 cze 2010, 23:15

II część :

Rozwarł wielkie kamienne drzwi koszar na oścież. Napotkał właśnie na porę obiadu, można było znaleźć tam wszystkie stworzenia wspólnoty hordy. Po hallu głównym pałętał się masywny troll, z garbem, dzięki tym cechom nie trudno było ich odróżnić od reszty hordy, charakterystyczna biała opaska na ramieniu sugerowała przydział w oddziale artyleryjskim. Niósł pod pachą spore jagniątko przygotowując się na ucztę. Za stołami siedzieli przy jednym stole orkowie zajadający zupę a raczej tylko imitację posiłku który jednak smakiem orkom nie przeszkadzał a wręcz przeciwnie zachęcał do zajadania się śniadaniem. Orkowie ubrani byli jednolito w ciemno-brązowe kirysy i zielono-szare spodnie. Był to ubiór charakterystyczny dla brygady szturmowej. Posiłek zajadali ze smakiem przełykając co jakiś czas coś co pływało w zupie i dla ludzi zdawać by się mogło niejadalne.
Przy drugim stole siedziała banda ogrów nieporównywalnie masywniejszych od swych kuzynów.
Na ich stole kultura nie obowiązywała, latały co jakiś czas kawałki owiec, a w sensie kawałki można było ujrzeć latającą nogę owcy a co jakiś czas przelatujący owczy łeb który trafiał w inny łeb ale tym razem ogrzy. Ogry były dość specyficznym kuzynem orków. Skórę miały niebieską, co ze względu na ich pochodzenie, bo jak powszechnie wiadomo ogry pochodzą z bagien tylko co niektóre cywilizują się z hordą, więc nie jest rzeczą dziwną ich wygląd i zachowanie. W rogach można było ujrzeć brygady koboldów którzy mieli przerwę w pracy i zajadali co było na zbyciu. Zgarbieni od ciężkich, ale ich budowa ciała umożliwiała im znoszenie pracy a nawet więcej niż grupa trzech chłopów. Na środku stał duży okrągły stół a przy nim siedziała spora grupa goblinów w szarych zdartych koszulach, ich codziennym ubraniu roboczym. Największy jednak w całych koszarach był ogromny olbrzym w złotym pancerzu który pilnował aby jedzenie było wydawane z umiarem i bez bójek.
Den postąpił dwa kroki. Twarze całego zgromadzenia obróciły się w jego kierunku. Zapanowała cisza, w tle ganiała się jeszcze grupa goblinów ale dostali maczugą od ogra który był na najbardziej wysuniętej pozycji stołu.
Rzucił spokojnym spojrzeniem na zgromadzenie podczas śniadania, westchnął głęboko, zaparł się rękoma o biodra i krzyknął.
- Grinald daj no mi tu dwa piwa pieczeń jagnięcą i kilka porządnych bułek.
Kucharz zakręcił się, zręcznie złapał za piwo i podał olbrzymowi, ten trzymając kufle w swoich łapach pognał co sił w nogach do stołu przy którym zasiadł Den. Kucharz wyjął owcę z wielkiego wora i nadział na rożen i czekał na podpieczenie. Olbrzym dobiegł do stołu i sprawnie podał jeden kufel Denowi zaś jeden postawił po swojej stronie i spokojnie usiadł na krześle które o mało nie rozpadło się pod jego naporem. Dopiero teraz był w stanie mu się przypatrzeć bliżej jego oczy były jak palące słońce pałające żądzą mordu zaś twarz pokryta była bliznami, pokrywały mu twarz wzdłuż i wszerz, jednak mimo wszystko była ona spokojna i wyczerpana trudem swych lat.
- Rendick posłuchaj co mi się dziś przytrafiło…-olbrzym przerwał mu
- Wiem co się stało do cholery wpadło do ciebie pięciu „posłów” myślałem że już po tobie, naprawdę… wiem też że nie powiesz czego od ciebie chcieli ani czego ty od nich zażądałeś.
- Tu masz rację. Wyjeżdżam na północ.-olbrzym wytrzeszczył oczy „Głupiś ty… tam wrze rebelia a ty chcesz tam jechać sam… życie Ci niemiłe czy co?” Ale ograniczył się do prostych słów.
- Dobrze panie wedle twej woli zaopiekuję się tą zgrają.
Kucharz podbiegł i rzucił na stół smakowicie wyglądającą jagnięcinę z przysmażonymi specjalnie udkami, takimi jakie kochał Den. Widząc że toczą poważną rozmowę nie przystał na chwilowe pogadanki z nimi jak to miał w zwyczaju ale obrócił się i uciekł do swej kuchni.
- Wiem co myślisz… Pyszna ta pieczeń prawda? Ahhhh ten smak hmmmm rozpływa się w ustach, nie grzeb się tak z tym, to nie dwór królewski chcesz to jedz w całości. No a teraz przekażę Ci wytyczne, nie dawaj im żadnych dodatkowych racji, no chyba że zapracują na dodatkową. Trzeba powoli chować żarcie na zimę. Nie przedobrzaj z trollami może nie wyglądają za ładnie ale są przydatni. A i jeszcze coś słuchaj, za trzy dni mogę wrócić więc przygotuj hordę do wymarszu. Jeśli nie wrócę to nie szukajcie mnie i nie wypytujcie, mogę później wrócić.
- Rozumie się.
Wstał od stołu, odstawił krzesło i oblizał palce olbrzym wykonał tę samą czynność tylko trochę drastyczniej, uścisnęli sobie dłonie Den narzucił płaszcz ze skóry wilka na plecy i zmierzał powolnym krokiem ku wyjściu.
„Podróż do północnego Kor… sama myśl o nim napawa mnie strachem, przecież tam jest strasznie niebezpiecznie…ale muszę w imię wolności…”
Szedł przez dzielnicę targową chcąc zasięgnąć języka i uzupełnić zapasy. Jednak nie było tam nic zbyt konkretnego, kupcy wyciągali na front skóry, płatnerze swoje wyroby jednak nie było w tym nic godnego uwagi, tylko podrzędne towary dla przeciętnego wojaka. Zakupił kilka sporych worków mięsa, trzy kubłaki gorzałki i zmierzał w kierunku chaty.
Jego wilki już czekały. Dwa, jeden na towary którymi podróżował a drugi prywatny. Zaprzęgł wilka i powoli ruszyli, spokojny krok z jakim opuszczał swoją wioskę był w parze z oglądaniem widoków które coraz bardziej zanikały na horyzoncie. W końcu ogromne wzgórze na które powoli wjeżdżał zamieniło się w niski stok, zanikły widoki rodzinnego domu, przed nim został tylko nowy świat, dziki i nieokiełznany krajobraz Kor.

Awatar użytkownika
Skip
Gornak
Gornak
Posty: 131
Ulubiona rasa: Elfy
Lokalizacja: Las Przeznaczenia
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: Skip » czw, 17 cze 2010, 12:57

I co powiecie? Przepraszam że piszę znowu ale poprostu temat odświeżam.

Awatar użytkownika
Pielagoroth
Rycerz Zagłady
Rycerz Zagłady
Posty: 1741
Ulubiona rasa: Nieumarli
Lokalizacja: Bytom
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: Pielagoroth » czw, 17 cze 2010, 16:56

Można domyślić się czyje to dzieło ;) Muszę przyznać, że dosyć ciekawie napisane, wciągające i bardzo dobrze przedstawione szczegóły. Zwykle nie cierpię czytać takich powieści ale skoro powiązane z WBC to się wciągnąłem. Mam nadzieję, że ujrzymy wkrótce częście następne ?

edit.
Zapomniałem coś dodać. Jedyne co mi się nie podoba w tym wszystkim to imiona bohaterów. Jakieś takie mało fajne.
Czyżby? A jednak. ®

Awatar użytkownika
Administrator
Site Admin
Site Admin
Posty: 2400
Ulubiona rasa: Krasnoludy, Orkowie
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: Administrator » czw, 17 cze 2010, 17:52

Dante, ty pisarzu jeden :P
Dobry kawał literatury :) Żeby napisać podobną powiastkę trzeba włożyć sporo pracy. A to jest bez większych błędów, dość przyjemny styl pisania.

Brakuje mi Krasnoludów, ale chyba w przyszłości zagoszczą.
Gdyby nie ja to Krasnoludy nie miałyby króla... Admin

Awatar użytkownika
miko
Wielki Pan Hordy
Wielki Pan Hordy
Posty: 577
Ulubiona rasa: Horda
Lokalizacja: Kor
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: miko » pn, 12 lip 2010, 12:01

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!-
Józef Piłsudzki

-Stój śmieciu parszywy, kmiocie.-rzucił topór, uciekający barbarzyńca z impetem runął o glebę- mówiłem śmieciu stój. Podszedł złapał za topór i wyjął ze skorupy czaszki młody, brązowooki mężczyzna, rysy miał typowe dla barbarzynców z równin Ar, choć dla niego domem były równiny krwi, krótki nos, siwe włosy opadające na ramiona i praktyczny brak policzków. Odziany jedynie w przepaskę na biodrach eksponował swoją umięśnioną klatkę piersiową. Splunął na trupa pod jego nogami. Wiedział że teraz mają niewiele czasu, wkrótce miała nadjechać kawaleria z północy a wtedy nie mieliby szans.
Podstawiono mu jego konia, tęgi kary ogar czekał na niego oglądając teren bystrymi oczami. Wsiadł na niego lekkim ruchem i złapał za uzdę.
- Parszywe psy wezwały posiłki, kohorto musimy się wycofać! Wierzgnął na koniu i zaświstał siekierą w powietrzu, rzucił ostatnim okiem na krwawe pobojowisko na którym spoczywały ofiary bratobójczej walki i ruszył w kierunku południowym.
Wojna na równinach Daro toczyła się już kilka miesięcy, mroczne Krasnoludy nie były w stanie nad nią zapanować i ustawić po swojej myśli zatem wszystko toczyło się prawem silniejszego i zaskoczenia. Ciągłe bitwy o panowanie nad rzeką Mierdą zaczeły przybierać coraz korzystniejszy obrót dla plemienia krwi zwanego Rdu'toth. Krwawi bo tak ich nazywano ze względu na brak litości dla więźniów rośli w siłę i kontrolowali oba brzegi rzeki prąc z południa na północ prosto do jej źródła. Wodzem Rdu'toth był utalentowany Rendoris, zaprawiony w swych bojach i zahartowany na polach bitewnych.
"Nie mamy czasu na bitwę- musimy jechać na południe i natknąć się na nasze główne oddziały, wtedy nie będziemy się martwić nadchodzącymi armiami".
Jednak zagrożenie przyszło prędzej niż się spodziewał, grupę wypadową, która przed chwilą zmiotła cały garnizon w wiosce Nelfard otoczono i wciągnięto w pułapkę.
-Cholera dogonili nas, szybko łapać za broń.- Na ten sygnał dwóch wyciągnęło topory znacząc groźby w powietrzu ich świstem, dwóch kolejnych wyciągnęło ciężkie buzdygany i wbiło je w ziemię ulegając pod ich ciężarem. Rendoris złapał za swój obosieczny toporek, zaś jego świta za włócznie szykując się do rzutu.
Wypadli z ciężkich zarośli jak grzmot z jasnego nieba, było ich około dwudziestu. Może nie dwudziestu, w każdym razie zasłonili horyzont i zatamowali drogi ucieczki.
Była to banda krasnoludów zmieszana z kilkoma barbarzyńcami. Karły odziane były srebrno-złote kubraki wykańczane pasem w okolicy bioder, oraz czarne rajtuzy. Przeciętnemu barbarzyńcy sięgali do bioder zatem sytuacja była dość komiczna. Niemniej jednak oni nie żartowali, świadczyły o tym gładko wypolerowane klingi i napięte kusze.
Śmiech, rechot przechodzący drwiący i upokarzający ryk, niepewność bezkresny czas na oczekiwanie ruchu przeciwnika, który z ruchem się nie spieszył, zwątpienie, i włócznia przeszywająca powietrze, świst wycie, ból. Rendoris nie potrzebował większej zachęty.
W najbliższego kusznika z rozmachem cisnął toporek, podziałało natychmiast, przerażony padł na ziemię. Nie miał czasu żeby wyjąć topór z jego czaszki, na miejscu obskoczyło go dwóch masywnych zbójców.
- Pobawimy się sukinsyny.- Powiedział i wyciągnął zza pleców większej masy topór zręcznie nim obracając.
Skoczyli równo, razem i zwartym ruchem. Pierwszego potraktował unikiem, zarył włócznią w ziemię z taką siłą że złamała się w połowie. Grabieżca nie potrzebował dużo czasu obrócił topór i trzonkiem potraktował go w kręgosłup prawie go łamiąc. Drugi podniósł miecz chcąc wyciąć od pleców, jednak topór był szybszy, bezbłędnie ciął go tętnicę oblewając się morzem krwi. Barbarzyńca padł na ziemię przez kilka sekund drgając jeszcze bezgłowym ciałem. Nie miał czasu rozkoszować się jego bólem, doskoczyło do niego kilka karłów wymachując dumnie mieczami, rozejrzał się, ujrzał swych towarzyszy już martwych.
Smród ciał, przyjaznych ciał jakże rzadko on musiał go wąchać, teraz powietrze było nim przesączone, wręcz nie mógł oddychać. Żachnął się, parsknął śmiechem wyjmując topór z ziemi i robiąc nim zamach na pierwszego który wychylił się z szeregu. Krzyk, przecięcie powietrza potem tylko skowyt i jęk. Krasnale zmierzyli wzrokiem swego towarzysza wpadając w furię, najbardziej krępy z bandy wymamrotał coś w runicznym języku. Nagle przeszedł na wspólny.
- Zapłacisz za to skurwysynie. – Ziemia zadrżała. Cokolwiek by to nie było pomyślał nie mam dużo czasu. Najbliższego karła potraktował ciosem z góry odcinając mu rękę, upadł na kolana patrząc na nią panicznym wzrokiem. Następny dostał podczas podnoszenia utkwionego w ziemi topora, doskonale przecięty na pół, dwie równe części.
- Tego nas uczą w naszych szkołach pieski karle.
Zapomniał o tyłach, otoczyli go bezbłędnie wykonując skok w tym samym momencie. Płynnym ruchem ściął jednym uderzeniem dwie głowy.
Ból, przeszywający ból spotkał go w okolicach kręgosłupa, zaklął, upadł usłyszał rechot.
- A tego nas uczyli, teraz leż póki jeszcze możesz.
Została mu bezsilność, ta sama gdy widział zwłoki swych przyjaciół, niektórzy jeszcze się ruszali, ale nie mógł im pomóc. Usłyszał świst, nie, nie jeden, dwa tak dwa świsty, a więc na pewno nie jakiś samotny pustelnik dziurawi krasnoludy. Nie miał siły by poddać wysiłkowi swój krzyż. Leżał, czekając albo na wyrok śmierci albo na ratunek.
Kolejny świst, kolejny jęk, przekleństwa krasnoludów, tupot nóg, ciężkich nóg, to na pewno nie krasnale, nie robią takiego hałasu.
Zaklęcie dopełniło się, choć po czasie, z ziemi wyrósł golem, potworna bestia pomyślał słysząc jej odgłosy.
-Glorianovi de Koriato- chrapliwy okrzyk, szczęk żelaza wyjmowanego z pochwy bezwładne jęki krasnoludów, i cisza. Nieznośna cisza przerywana parowym dygotaniem metalu i sapaniem.
I nagle ciężki uderzenia o blachę metalu, potem uderzenie blachy o blachę, szelest liści, chrupot gałęzi. Wbicie strzał w metal, kilka nerwowych kroków metalu w tył, metal opadł na ziemię, powoli się kruszył i z łomotem uderzał o ziemię. Zbliżające się kroki, ten sam chrapliwy głos.
- Może ty jednak tak twardy nie jesteś jak szef mówił… ale rozkaz to rozkaz nie mogę mu zaprzeczać- bukłak dzwoniący o wargi przerwał ciszę, podjął dalej- masz tu ten list, nie ruszaj się, nie dasz rady… ja ci ratunku nie przyniosę na mnie nie licz, po prostu weź ten list niedługo przyjdą twoi, pomogą Ci. Tymczasem leż spokojnie… zaśnij.
Zasnął kojąc ból.

Płomienie, osada w ogniu, namioty schodzą na popiół, uciekające niewiasty, goniący jeźdźcy, jęk, panika, krzyk, grupa ludzi w otoczeniu walczy, ginie, jeden po drugim, nagle twarz goblina, ohydna, perfidna, ale sędziwa.
To Cię czeka jeśli będziesz podążał swoją drogą.
Szaman zanika, rzeź dalej trwa widzę ciało, swoje ciało patrzę na nie z góry, jestem ograbiany ze wszystkiego co mam, jeźdźcy biorą niewiasty, konie wyładowane złotem, popiół, ogień, krew,
Konie, ogień, krew, konie, ogień krew, i niebo, czerwone niebo.

Kolejne perypetie Etheriańskiej Historii
Wielki Pan Ogromnej Hordy Miko Władca północnego Kor syn Protazego i Anemegii Główny Szaman zarządca piwnicy- Wielki Pan Hordy! Nadchodzą ponure dni pożogi i zatracenia...

Awatar użytkownika
Pielagoroth
Rycerz Zagłady
Rycerz Zagłady
Posty: 1741
Ulubiona rasa: Nieumarli
Lokalizacja: Bytom
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: Pielagoroth » pn, 12 lip 2010, 13:31

Kurde Miko skąd takie brutalne opowieści :p Trochę chaotycznie to opisujesz ale ciekawe. Jednak mimo wszystko wolę takie spokojnieszje hisotrie takie jak o orku Denie.
Czyżby? A jednak. ®

Awatar użytkownika
Wojtku
Lunarion
Lunarion
Posty: 559
Ulubiona rasa: Minotaury (neutral)
Lokalizacja: Małopolska
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: Wojtku » pn, 12 lip 2010, 19:59

Dlaczego żaden znany pisarz nie napisał powieści o orkach... Dante dajesz :D ze spółą z Miko ;) czekam na książkę w swoim kiosku, (już za 2,99) A tak ogólnie to lepiej mi się nigdy nie czytało... ^^

Awatar użytkownika
TomekW
Lunarion
Lunarion
Posty: 579
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: TomekW » pn, 12 lip 2010, 21:30

Jak żaden pisarz nie napisał powieści o orkach, przeczytaj sobie Warcrafty. Pewnie takich powieści jest multum tylko trzeba by poszperać ^^.
Tomek

Awatar użytkownika
Wojtku
Lunarion
Lunarion
Posty: 559
Ulubiona rasa: Minotaury (neutral)
Lokalizacja: Małopolska
Kontakt:

Re: Historia

Post autor: Wojtku » pn, 12 lip 2010, 21:50

Hah... ale powieści nie zegranizowanej :P

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości